Forum Forum o konikach Strona Główna Forum o konikach
Konie, koniki, koniarze :]
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nie poddawać się!!!"Konie i Rumaki" art 16lipca 20

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o konikach Strona Główna -> Opowiadanka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Cityboyek
Nowy



Dołączył: 03 Mar 2006
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: SK Galloper

PostWysłany: Pią 11:35, 03 Mar 2006    Temat postu: Nie poddawać się!!!"Konie i Rumaki" art 16lipca 20

" Moja historia dotyczy konia , który przyniósł mi zarówno wiele radości jak i sporo zmartwień , a wszystkie te przeżycia i doświadczenia sprawiły , że bez wahania mogę go nazwać swoim najwierniejszym towarzyszem.

Będąc dzieckiem często widywałem konie ciągnące latem bryczki, a zimą sanie i podziwiałem jak pięknie , z gracją się poruszały. Byłem pod wrażeniem ich widoku i choć trzymałem wtedy psy i hodowałem króliki , to jednak najbardziej chciałem mieć własnego konia, takiego, który byłby moim przyjacielem. Niestety moje marzenie nie mogło się wówczas spełnić, gdyż nie miałem ani odpowiednich warunków, ani środków.
W 2001 roku w pobliskiej miejscowości został otworzony pensjonat dla koni i szkółka jazdy konnej. Oczywiście zapisałem się na lekcje i jeździłem tam przez trzy miesiące. W tym czasie poznałem podstawy jazdy konnej i nauczyłem się jak dbać o konia. Martwiło mnie jednak to , że nie miałem własnego wierzchowca.
Wtedy też pomyślałem , że poproszę tatę o kupno konia. Tata z początku się sprzeciwiał, ale…
Pewnego sierpniowego dnia rodzice poprosili, abym poszedł do dziadków, którym rzekomo miałem w czymś pomóc. Szedłem szybko i wkrótce przybyłem na miejsce, a tam, na dziadkowym podwórku ujrzałem… piękną, karą klacz. Dowiedziałem się, że nazywa się Gejsza, i że jej matką jest Goplana sp, a ojcem Cisów xx. Ogarnęła mnie radość. Podbiegłem do Gejszy i zacząłem jej opowiadać jak bardzo się cieszę, że jest moim koniem. Stałem tak i przytulałem się do niej przez resztę dnia, ona zaś patrzyła na mnie swoimi mądrymi oczyma i miało się wrażenie, że wszystko rozumie.
Potem przez jakiś czas Gejsza oswajała się ze mną i z otoczeniem, aż przyszedł dzień, kiedy to po raz pierwszy wybraliśmy się na przejażdżkę. Galopowaliśmy przez zielone lasy i pola, a Gejsza niosła lekko i z finezją. Była też posłuszna każdej mojej komendzie. Od razu zgraliśmy się tak jakbyśmy byli parą od kilku lat.
Niestety szczęście nie trwało długo. Gdy pewnego dnia przed jazdą wyprowadzałem Gejszę ze stajni, zauważyłem, że utyka na tylną lewą kończynę. Mimo, że po rozstępowaniu było w porządku, to jednak z tygodnia na tydzień ból był coraz silniejszy – tak duży, że cierpienie sprawiało jej nawet podawanie i czyszczenie kopyt. Postanowiłem wezwać zaprzyjaźnionego lekarza p.Waldemara Kalinowskiego z SO „Bolix” w Żywcu. Lekarz wykonał zdjęcia RTG i zlecił podawanie antybiotyków. Zasięgnąłem też opinii dr Golonki z Gliwic. Z wiedzy lekarzy i ze zdjęć wynikało, że to szpat. Niestety, tak zaawansowany , że nie było sensu rozpoczynać jakiegokolwiek leczenia. Po miesiącu Gejsza poczuła się nieco lepiej, ale kulawizna wciąż była widoczna. Nie wiedziałem co robić. Zasięgałem opinii innych hodowców, ale oni tylko rozkładali ręce. Czytałem fachową literaturę – na próżno. Szczęściem w nieszczęściu wpadł mi wówczas w ręce artykuł o bioenergoterapii zamieszczony w piśmie „Konie i Rumaki.” Chwyciłem za telefon i zadzwoniłem do pani J.Mioduszewskiej, która zgodziła się na obejrzenie klaczy. Wykonała ona kilka zabiegów, po których Gejsza czuła się lepiej.
Zrozumiałem ,że można jej ulżyć w bólu, ale nie można zlikwidować szpatowatości. I pogodziłem się z tym faktem.
Razem z tatą podjęliśmy też decyzję, że ukochaną klacz zaźrebimy. Ale jak się okazało, nie było to takie proste. Próbowaliśmy dobierać dla niej odpowiedniego partnera począwszy od karych do kasztanów. Trwało to aż 2 lata i było bez- skuteczne. Nie udawało się. Pomyślałem , że ostatecznym wyjściem byłoby zawieść ją do dobrego lekarza. Znalazła się w Stadzie Ogierów „BOLIX”. Tam Gejszę zbadał lekarz i stwierdził , że wszystko jest w porządku.
Wybrałem dla niej og. Cityboy R (szwajcarska półkrew). Po przeprowadzeniu inseminacji i zrobienia po 14-dniach badania USG okazało się, że moja milusińska jest źrebna. Był to dla mnie najszczęśliwszy dzień w życiu.
Moimi wrażeniami na temat Gejszy postanowiłem podzielić się z jej poprzednim hodowcą. Zadzwonilem i opowiedziałem mu wszystko. On zgodził się z tym, że Gejsza jest wyjątkowym koniem i dodał, że dziś, mimo że nie hoduje już koni, to jednak najczęściej wspomina właśnie Gejszę i rozstanie z nią. Powiedział też, że ten wspaniały koń już jako źrebak miał pecha. Wtedy bowiem zranił go i pogonił ogier arabski(dziś Gejsza ma po tej „przygodzie” bliznę na kości czołowej).I on, i ja byliśmy pełni podziwu, że po tylu tragicznych przejściach koń pozostał taki jak jest - spokojny i pogodny.
Praca z klaczą wiele mnie nauczyła. Przekonałem się, że nie wystarczy być dla konia tylko okazjonalnym opiekunem, ale że trzeba poświęcić mu naprawdę dużo czasu i uwagi. Zwierzę to odczuje i doceni „wypłacając” się wiernością i przywiązaniem. Wiem już także, że nigdy nie należy się poddawać, lecz zawsze szukać rozwiązania, bo tylko taki sposób może przynieść efekty. Te doświadczenia były dla mnie dobrą lekcją. Wsparli mnie w niej inni – ci wszyscy, którzy służyli radą i przyczynili się do polepszenia zdrowia mojej kochanej 12- letniej klaczy. Teraz jestem im za to bardzo wdzięczny.
Dziś Gejsza spaceruje na padoku i czeka na szczęśliwe rozwiązanie, które ma nastąpić na początku lipca. Ja zaś patrzę jej w oczy i myślę sobie, że to ładne i trafne imię: Gejsza - krucha i wytworna dama z polskich pól."


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grypcia
Źrebak



Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ..::tajemnica::..

PostWysłany: Pią 13:55, 03 Mar 2006    Temat postu:

No tak, bardzo piękna i ciekawa historia Smile Ciesze, się że udało się... i ze podjałeś sie trudu jaka była próba o "zmniejszenie bólu" i ulzenie kobyłce Smile
Tak, Cityboy R to naprawde piekny ogier... Mam nadzieje, ze wszystko bedzie dobrze i, ze bedziecie jeszcze bardzo długo szczesliwi Smile a przede wszystkim ze Gejsza bedzie cudowną mamą, bo chyba kazda klacz powinna tego doświadczyćSmile
Co do bioenergoterapii to jest ona własnie polecana.. ale każdy konik reaguje inaczej, wazne Ze Gejszy jest lepiej:0
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cityboyek
Nowy



Dołączył: 03 Mar 2006
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: SK Galloper

PostWysłany: Pią 20:59, 03 Mar 2006    Temat postu:

Dzięki

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sylwia
Konik idealny



Dołączył: 23 Mar 2006
Posty: 625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań City...

PostWysłany: Pon 14:23, 27 Mar 2006    Temat postu:

Bardzo ladne Smile masz talen Very Happy jak napiszesz cos jeszcze Smile to dawaj tu Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o konikach Strona Główna -> Opowiadanka Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin